-Cześć Reb - chłopak przywitał mnie uściskiem i pocałunkiem w policzek, tak jak to mieliśmy w zwyczaju. Kiedy mnie przytulił czułam dokładnie jego perfumy zmieszane z dezodorantem i żelem pod prysznic. Cały Scott.
-Cześć, wejdź - wpuściłam przyjaciela do domu, po czym udaliśmy się do salonu.
-Co pijesz? Herbatę czy kawę ? - zapytałam grzecznie, przechodząc przez próg pokoju dziennego, kiedy miałam już siadać na sofie mój przyjaciel mnie powstrzymał.
-Dzięki ale już piłem, przyszedłem żeby cię stąd wyrwać. Ile siedzisz w domu? - położył mi dłoń na ramieniu, na co ja się wzdrygnęłam, bo nie spodziewałam się tego, że mnie dotknie. Automatycznie po moim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a wszystkie mięśnie natychmiast się spięły. A przecież to był tylko mój przyjaciel. Szczerze Scott miał racje nigdzie nie wychodziłam, oprócz pracy, postanowiłam wreszcie się ruszyć i wyjść gdziekolwiek. Ubrałam na siebie pierwsze lepsze ciuchy, bo po co starać się wyglądać ładnie? Teraz to nie miało dla mnie największego znaczenia.
Wyszłam ze swojej nory, w której ukrywałam się każdego dnia, moje oczy wreszcie ujrzały światło dzienne. Letni wiatr poruszał kosmykami moich włosów, na dworze było pięknie, z resztą w LA nigdy nie brakowało ładnej pogody. Szliśmy w stronę plaży do naszego ulubionego baru, w którym serwowali pyszne Taco.
-To co pijemy coś ? – z uśmiechem zapytał Scott, podśpiewując sobie pod nosem, czasami zachowywał się jak trzynastolatka napalona na jakiś nowy ciuch, który miała dostać od rodziców. Taki stary koń, a tak się zachowuje..
-Dla mnie tylko sok.. - powiedziałam z rozczarowaniem i głęboko westchnęłam. Naprawdę nie za dobrze się czułam wśród tych wszystkich ludzi, którzy otaczali mnie z każdej strony. Oni byli tacy uśmiechnięci, a ja przygnębiona i zdołowana.
-Rebecca co Ci jest ? Ja na prawdę widzę, że coś się dzieję, znam Cię od lat - Zatrzymał się w miejscu, by spojrzeć swoimi przenikliwymi brązowymi tęczówkami w moje niebieskie.
-Nic Scott, naprawdę nie przejmuj się - Tak strasznie nienawidziłam go okłamywać, za każdym razem czułam się jakbym wbijała mu i sobie nóż prosto w serce. Doskonale wiedziałam, ze to nie w porządku, ale co ja miałam mu powiedzieć? Skąd miałam wiedzieć na 100% czy nie odwróci się ode mnie i nie zacznie wyśmiewać. Jest moim przyjacielem, ale kto by chciał mieć taką przyjaciółkę?
-Powiedz, wiesz ze możesz mi zaufać. -złapał mnie za nadgarstek na którym miałam rany. Zawyłam cicho z bólu. To tak okropnie bolało, zupełnie jakby ktoś polał wrzątkiem mój biedny, jeszcze nie zagojony nadgarstek.
-Ała zostaw to boli..-cicho powiedziałam, a w oczach stanęły mi łzy. Wiedziałam doskonale, że nie chciał tego zrobić, nie chciał zadać mi bólu, ale to zrobił - nieumyślnie.
Scott podciągnął mój rękaw w górę, nie chciałam żeby to zrobił. Zaczął odwijać opatrunek…zobaczył cięcia na mojej skórze, niektóre zdążyły się zagoić, lecz kilka było zupełnie świeżych.
-Dlaczego się okaleczasz Reb? Nigdy tego Nie robiłaś…
-Ja…Ja…. - jąkałam się, nie wiedziałam co powiedzieć. Jestem spalona.
~Oczami Aurory~
Do mojego pokoju wpadły promienie słońca, a ja się obudziłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Mój chłopak Harry już dawno był w studiu z chłopakami z zespołu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki aby doprowadzić się do porządku. Włosy upięłam w luźny kok, a na siebie założyłam jasne rurki i luźną, niebieską koszulkę. Po umyciu zębów zeszłam do kuchni aby coś zjeść i wypić ciepłą kawę. Nie lubiłam zbytnio herbaty, więc piłam ją rzadko. Zjadłam tosty, wzięłam swój kubek z ciepłą mieszaniną i poszłam do pokoju aby poczytać książkę. Po kilkudziesięciu minutach czytania w progu drzwi stanął Harry.
-Witaj, słońce - przywitał mnie z uśmiechem, podchodząc bliżej mnie aby musnąć delikatnie moja wargi.
-Hej, skarbie - odpowiedziałam również uśmiechnięta ciesząc się na jego widok.
-Mam dla ciebie kila wiadomości, kochanie. Chcę wynająć swoje mieszkanie, z którego nie korzystam. Jest już jedna chętna osoba by je obejrzeć - powiedział, dorzucając swój cudowny firmowy uśmiech, przy którym się po prostu rozpływałam.
~Trzy miesiące później~
Znalazłam mieszkanie, dziś wyjeżdżam do Londynu z dala od tych złych wspomnień.
Nadszedł ten dzień. Z samego rano przyszedł do mnie Scott.
-Na pewno tego chcesz? - zapytał ze smutnym uśmiechem, serce mnie bolało, że pozostawiam tu swojego najlepszego przyjaciela, ale nie mogę tu mieszkać. Nie po tym co się stało. Rany na moich nadgarstkach pojawiały się notorycznie,to miejsce nie pozwalało na to aby się zagoiły.
-Tak Scott, ja muszę się stąd wyrwać, nic mnie tu nie zatrzymuje ale i tak będę żałować... bo Ty zostaniesz tu sam - powiedziałam ledwo dusząc płacz, będzie mi tak strasznie brakowało tego idioty, który zawsze był blisko mnie kiedy go potrzebowałam.
-Ja sobie jakoś dam radę, zresztą przyjadę do ciebie za jakieś trzy, może cztery miesiące. Ale teraz już chodź, musimy jechać - zrezygnowany chłopak chwycił walizkę i ruszyliśmy w stronę samochodu. Podróż nie była długa, jechaliśmy z jakieś pół godziny.
-Scott będę tęsknić - podeszłam do chłopaka i go przytuliłam, a łzy ciurkiem płynęły mi po policzkach, nie wiedziałam, że pożegnanie z nim będzie aż tak bolesne i prawie niemożliwe. Cicho łkałam w jego podkoszulek, będąc przyciśnięta do jego torsu. Tak cholernie będzie mi go brakować.
-Rebecca uwierz, ja bardziej - wtuliłam się w niego ostatni raz, po czym odeszłam, pomachałam mu i wstąpiłam na pokład samolotu....
~Oczami Scotta~
Odleciała, a ja znów stchórzyłem i nie wyznałem swoich uczuć co do niej. Co prawda miałem dziewczynę, ale to nie było to co z Rebeccą. Skierowałem się w stronę samochodu i odjechałem do domu...
Podróż samolotem nie była zbyt długa. W końcu doleciałam do Londynu. Po opuszczeniu lotniska zamówiłam taksówkę i dojechałam na miejsce, w którym się umówiliśmy. Był to park, a osoba która miała mi wynająć mieszkanie najwyraźniej się spóźniała. Po dwudziestu minutach zauważyłam stający na przeciwko mnie czarny samochód, wyszedł z niego ładny chłopak o kręconych włosach. Miał na sobie czarne przeciw słoneczne okulary,ciemną koszulkę i granatowe spodnie.Na jego szyi wisiało kilka łańcuszków a ręce były przepasane zegarkiem i kolorowymi bransoletkami
-O, Aurora mówiłaś, że nie będziesz wychodzić - powiedział do mnie, a ja zrobiłam dziwną minę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Eeee, przepraszam, to chyba pomyłka... - odpowiedziałam zmieszana.
- Aurora nie wygłupiaj się! Jedziemy najpierw do mojego studia na próbę, a potem pojedziemy do domu.
-Ale ja naprawdę nie wiem o co panu chodzi...
-Chodź do samochodu i jedziemy! Wiem, że chciałabyś być aktorką ale nie teraz, śpieszymy się - powiedział zirytowany, a ja nadal nie wiedziałam dlaczego ten chłopak mnie z kimś pomylił, czy ja jestem podobna do kogoś z jego otoczenia? Najwyraźniej.
Po minięciu około 20 min. zajechaliśmy pod duży nowoczesny budynek dużymi oknami. W środku było
dużo drzwi, a podłoga była wyłożona pięknymi marmurowymi płytkami. Ściany pomalowane były na kremowy kolor, a na nich wisiały ładne obrazy,z których nie mogłam wyczytać zupełnie nic.Mężczyzna który najwyraźniej mnie kimś pomylił, wziął mnie za rękę i poprowadził do studia nagrań. Stałam jak wryta i słuchałam ich próby. Nie rozumiałam o co w ogóle chodzi...
Po tym całym cyrku zaprowadził mnie do czarnego samochodu i zabrał pod piękną, ogromną willę, ale to chyba nie było mieszkanie które miałam wynająć...
Otworzył drzwi stojące mu na drodze...